Making his way to the ring,
weightin' 323 pounds,
The Devil's Favorite Demon...
Kane!

Daję gong


Tym razem polecimy bez udziwnień. Początek walki stoicie naprzeciwko siebie.

Proszę o KŁ na maksymalnie 380 słów. Proszę abyście opisali wyrównany poczatek starcia. To znaczy inicjatywa ma  wyrównana po obu stronach. Liczę na dynamiczny początek walki, pełny kontr i zaangażowania do walki.

Napisze dzisiaj do 18

Ciężki orzech do zgryzienia. U Kane'a parę rzeczy mi nie pasowało. Przede wszystkim niekiedy opis gimmicku bywa męczący gdy czyta się zbyt patetyczne opisy o lucyfere etc, nawet gdy mowa o takiej postaci jak Kane. No i np nazywasz przeciwnika dysydentem, chociaż nie takie jest znaczenie tego słowa. Za to walkę w dużej mierze opisałeś bardzo spoko. Natomiast u Christiana na odwrót. Tam gdzie opisuje wszystko dookoła walki czuć luz i lekkość w pisaniu. Natomiast wydaje mi się że samą walkę opisał poniżej swoich możliwości. Sędzia główny położył więszy nacisk na walkę pełną kontr  i tutaj wydaje mi się że minimalnie lepiej wywiązał się  tego Kane. Oba posty dobre, ale punkt oddaję czerwonemu demonowi.

stylistycznie nie mam zastrzeżeń, post pisany pod postać Kane'a i nawet nie przesadziłeś z modlitwami do szatana, jak to robili niegdyś twoi poprzednicy grający tą postacią np. Axron xDDD

Wcale tak nie było. Byłem super Kane'm.

Jest 2:0, więc mój odpis nic nie zmieni.

Kane napisz KŁ na koniec walki. Daj trochę inicjatywy jednak Christianowi, jako ze ten jest fejsem. Możesz wygrac czysto, ale bez niszczenia

Zacięty początek starcia zwiastował, iż będzie to niesamowity pojedynek dwóch walecznych gladiatorów. Dwaj weterani pokazali jak to się robi i dali publiczności zgromadzonej w Jersey City oraz tym przed telewizorami pokaz fantastycznego wrestlingu. Równy pojedynek ukazujący spryt i charyzmę Christiana oraz niezwykłą siłę Demona zbliżał się ku końcowi. Obaj już mocno zmęczeni, niesieni ogromną wolą walki, stali na środku kwadratowego pierścienia wymieniając się potężnymi uderzeniami na głowę i tułów. Obaj mieli już miękkie nogi i do ostatniego ciosu nie wiadomo było, kto zada ten ostateczny. Kapitan Charyzma spróbował w końcu zaciągnąć rywala w narożnik, jednak sam został tam wysłany, jego rywal był o wiele silniejszy. Następnie fani ujrzeli Corner Clothesline w wykonaniu rozpędzonej Wielkiej Czerwonej Maszyny. Po chwili akcja dokładnie ta sama. Kane wbił ciało nieprzyjaciela w przeciwległy narożnik i zmiażdżył go kolejny raz, znów aplikując morderczy Corner Clothesline. Ulubiony Potwór Szatana gotowy był już na kolejny cios. Fani z bólem serca patrzyli jak poobijane już truchło ich ulubieńca jest maltretowane przez bezwzględną Bestię. Ta jednak, niesiona rządzą zemsty spowodowanej wydarzeniami sprzed tygodnia, chciała odnieść spektakularne i pokazujące ogromną dominację zwycięstwo. Wydawało się, że jest na najlepszej drodze, by to osiągnąć. Zamaskowana Kreatura widząc, iż Reso odbija się po ostatniej ofensywie od sprężystych lin narożnika, stanęła do niego bokiem, czekając aż ten wpadnie w jej sidła. Długo nie trzeba było czekać, gdyż kilka chwil później ciało przeciwnika było już niesione przez Demonicznego Stwora, który następnie padł na śnieżnobiałe podłoże wykonując tym samym swą firmową akcję. Sidewalk Slam zwiastował rychłą końcówkę starcia i triumf mrocznego wymiaru. Kane stanąwszy za plecami powoli wstającej, solidnie obitej ofiary, uniósł swą prawą dłoń, sygnalizując chęć wykonania akcji kończącej i wysłania duszy Christiana za bramy piekielne. Jednak gdy Kanadyjczyk próbował wstać łapiąc na obuwie, a później czarny strój Potwora, ten spojrzał na niego beznamiętnym wzrokiem. Widział niemoc i cierpienie oponenta, który był na skraju wytrzymałości. Wnet Demon zmienił zdanie, chciał zakończyć to w o wiele bardziej bezlitosny sposób. Patrząc głęboko w oczy swego rywala, przesunął swym kciukiem po szyi w firmowy sposób dla siebie i swego brata. Najbardziej bestialska akcja z arsenału Wielkiej Czerwonej Maszyny zdawała się być nieunikniona. Kane pochwycił Kanadyjczyka, którego najpierw położył na ramieniu, by po chwili ułożyć go głową skierowaną do podłoża. Niespodziewanie Christian wykazał się kolejny raz, ogromną wolą walki i doświadczeniem. Wykorzystał odpowiedni moment, by zaskoczyć Potwora i wykonał perfekcyjne Tornado DDT. Obaj padli na deski, lecz Kane wprost na głowę, zdawał się być nieprzytomny. Kapitan Charyzma szedł za ciosem i szybko rozpoczął drogę do narożnika, na którym stał po niespełna kilkunastu sekundach. Publiczność skandowała jego imię, oklaskiwała, dodawała otuchy. Chcieli, by ich idol pokonał siły zła, chcieli, by dobro zwyciężyło. Kanadyjczyk niesiony ich dopingiem, wyskoczył ku niebiosom, by następnie zaliczyć twarde lądowanie wprost na swoim przeciwniku - Frog Splash. Wykorzystując fakt, iż leży na rywalu, pomimo ogromnego bólu, spróbował zakończyć starcie przechodząc do pinu. Arbiter momentalnie padł na ziemie i rozpoczął odliczanie 1..... 2... kick out! Zamaskowana Kreatura podniosła bark dosłownie w ostatnim momencie. Christian załamany, publiczność załamana, Kanadyjczyk pragnął, by było już po wszystkim, lecz jego wróg pokazał, dlaczego za jego imieniem idzie ogromny lęk. Reso wiedział, iż musi wykonać ostateczny cios. Znów udał się w pobliże narożnika, lecz tym razem pozostał na macie. Pochylił się w narożniku i cierpliwie czekał, aż jego nieprzyjaciel powstanie na nogi i zwróci się w jego stronę. Widać było pot, zmęczenie, posiniaczone ciało, a zarazem ogromne, buzujące w nim emocje i chęć zwycięstwa, którego nie zasmakował już dłuższy czas. Marzył, aby to wszystko się już skończyło, aby sędzia uniósł jego dłoń w geście triumfu w tle słysząc dźwięki swojej muzyki. W głowie już miał moment, w którym zmęczony pada na kolana i dziękuje fanom za doping. Gdy Demon zaczął się podnosić, fani powstali ze swych krzesełek, byli równie podekscytowani co ich blond włosy wojownik. Gdy nadeszła odpowiednia chwila, Christian ruszył na swego rywala... Nic z tego! Wściekły, pełen agresji, przepełniony demoniczną siłą Czerwony Potwór pochwycił rozpędzonego Kanadyjczyka za podgardle i tym razem nie marnował ani chwili. Momentalnie uniósł go ku górze, by po chwili wysłać go za bramy piekielne wprost do swego ojca. Chokeslam zniszczył wszelkie marzenia wiernych fanów Kanadyjczyka, którzy patrzyli z bólem serca na arbitra uderzającego trzeci raz dłonią o matę i nakazującego zabić w gong - koniec! Mrok powrócił na drogę zniszczenia...