Wchodze, później edytuje

Moja droga do gali money in the bank prowadzi przez czołówkę zawodników WWE. Najpierw Tomasso Ciampa, teraz mistrz interkontynentalny - The Miz. Jednak obu tych wrestlerów łączy jeden wspólny mianownik. Mimo iż z pewnością maja talent i są niebezpieczni w ringu, to brakuje im czegoś, co ja posiadam - pasji. Są w tym biznesie  tylkodla dla czeków jakie co miesiąc otrzymują. Ja żyję ta pasją każdego dnia, oddycham nią jak powietrzem, widzę ją w fanach których spotykam na każdym kroku. Na sekundy przed wybiciem gongu, widzialem ją w oczach dziecka siedżacego w pierwszym rzędzie z zaciśniętymi kciukami. Między innymi dlatego muszę dzisiaj wygrać, żeby nie zawieść jego ani tysięcy innych dla których tu jestem. Miz zdążył już zdjąc celebracyjnie swoje okulary i zaczął, niczym drapieżnik krążyć po ringu. Żaden z nas nie chciał popełnić błędu. Obaj wyciągnęliśmy nasze prawe ręce by rozpocząć klincz. Gdy tylko złapałem przeciwnika za rękę, przeszedłem do hammerlocku za jego plecy. Rywal zaczął nerwowo wyrywać się we wszystkie strony, szukając drogi wyjścia. W końcu spanikowany A-Lister złapał się najbliższej liny, wykrzykując do sędziego by ten jak najszybciej przerwał chwyt! Nie zwlekając wykonałem polecenie arbitra, Miz natomiast wyczołgał się z ringu w celu przegrupowania. Publicznośc nagrodziła głośnym buczeniem aktora, który iście w swoim stylu zaczał przechadzać się wokół ringu, rozprostowując wykręconą wcześniej rękę. Fani mieli pełne prawo być rozczarowani postawą mistrza, który zachowuje się jak primadonna, ja również byłem. Dałem więc Mizaninowi szybką nauczkę wyskakując w powietrze za pomocą Spaceman planchy! Zachwyceni fani nagrodzili tą spektakularną akcję gromkimi oklaskami. - Pora by ta walka wróciła na właściwe tory - pomyślałem, wstając z maty. Następnie chwyciłem oponenta za włosy i wtoczyłem go z powrotem do kwadratowego pierścienia. Zanim sam tam wszedłem przybiłem jeszcze piątkę dzieciakowi, który wcześniej zwrócił moją uwagę. Jednak te pare sekund mogło mnie kosztować bardzo wiele. Miz zdążył dojść do siebie, jedynie udawał wciąz zamroczonego. Gdy tylko wróciłem do ringu, bardzo sprytnie przeszedl do pinu, za pomocą small package. Jednak nie dałem się odliczyć, wydostałem się z uścisku po dwóch uderzeniach sędziego, dało mi to jednak sygnał że mimo iż Miz zachowuje się często jak tchórz, to nie mogę go lekceważyć, nawet na sekundę. Obaj wróciliśmy do stójki, każdy z nas wyczekiwał okazji do ataku. Miz zdecydował się jako pierwszy, wymierzając mi cios w twarz. Nie pozostałem dłużny i odpłaciłem się tym samym. Gwiazda Hollywood zasłoniła się ręką, był przewrażliwiony na punkcie swojej "pięknej twarzy", więc taki atak mógł łatwo wyprowadzić go z równowagi (wiem to z własnego doświadczenia). Gdy Mizanin był zajęty zasłanianiem swojej buźki, ja dorzuciłem mu chop w klatkę piersiową, po czym wysłałem irish whipem w stronę lin. Przeciwnik jednak w połowie drogi skontrował tą akcję, i to ja poleciałem do krawędzi ringu, odbijajac się. Miz czekał już schylony do przodu, chcąc wykonać back body drop. Przechytrzyłem go jednak, przewracając się na plecy i wyprowadzając Drop Down Uppercut! Mistrz interkontynentalny wylądował na deskach ringu, postanowiłem więc spróbować szczęścia przypinając go. Niestety wraz z drugim uderzeniem sędziego o matę, Miz oderwał się od ziemi, niczym przebudzony ze snu. Wyczekałem z następnym atakiem, aż rywal wstanie na nogi, następnie chwyciłem go za głowę chcąc wykonać suplex. Miz jednak zaparł się nogą, a następnie kontrując sam wyniósł mnie, wykonując suples. Wstałem z maty jak najszybciej, Miz jednak znów powalił mnie brutalnym clotheslinem. Potem jeszcze jednym! Następnie podniósł mnie na kolana, i wykonał z tej wysokości DDT! Po tym ataku z trudem wstałem przy pomocy lin. Miz już podszedł próbując przejśc do kolejnego ataku, jednak zainkasował ode mnie łokieć w głowę. Siła uderzenia sprawiła że cofnął się parę kroków, dajac mi przestrzeń do ofensywy. Odbiłem się od lin, i z rozpędu zaaplikowałem Mizowi running high knee, prosto w jego 'moneymaker"! Miz z dużym impetem padł na matę ringu, publicznośc natomiast powstała z miejsc, dającupust swoim emocjom!

600/600
30/30

Powiem szczerze - nie zawiodłem się. Przeczytałem oba posty dwukrotnie i... Jestem pod wrażeniem.
Obaj mieliście swoją wizję na post i wyszliście z tego obronną ręką, ale zwycięzca może być tylko jeden.
Kto? W momencie pisania tego - sam jeszcze nie wiem.

Marceli:
Super pościk, aczkolwiek pilnuj klawiatury następnym razem! Twój opis akcji ringowej jest ciekawszy niż ten Remika. Potrafię zamknąć oczy i wyobrazić sobie dokładny przebieg walki - ten opisany przez Ciebie. Wszystko ma sens i trzyma się kupy. Gimmick? Również w porządku, aczkolwiek nie wiem (bo nie oglądam ROH) czy Cody jest aż tak unoszony pod niebiosa przez fanów? W każdym razie - to nie problem, tylko moje odczucie. Parę drobnych zgrzytów, ale nic, co mogłoby przeszkadzać w odbiorze posta. Dobra robota!

Remik:
Powrót do pisania jak najbardziej udany. Widać, że Miz leży Ci lepiej niż jakakolwiek postać do tej pory. Doskonale odnajdujesz się w gimmicku Mizanina i czytanie postów to czysta przyjemność. Wszystkie odniesienia do kariery filmowej, fanów, "Mizjutsu" - super sprawa. Opis walki również dobry, ale nie tak dobry jak ten Marceliego. Ogółem jednak - elegancki post!

Tak jak pisałem na początku - skupiliście się na innych "rejonach" walki - jeden z Was poszedł w gimmick, drugi w opis pojedynku. Wybór nie jest prosty, a sędzia główny nie dał wytycznych, więc muszę po prostu wybrać post, który podszedł mi bardziej - i jest to post Remika! Czemu? Sędziowanie jest subiektywne - i u mnie o tym werdykcie przesądził ten ultra-fejs Rhodes. Nie wiem - ciężko mi to trochę kupić. Różnica była jednak BARDZO minimalna i na przyszłość sędzia główny powinien dawać Wam wytyczne (bo wybieranie pomiędzy Wami to jak wybieranie między kebabem, a schabowym).

Grand poprosił mnie żebym odpisał za niego, ponieważ on ani dziś ani jutro nie może, a ponieważ wychodzi jutro karta, ja akurat mam czas i myślę, że nikt nie będzie miał nic przeciwko to przejdźmy do rzeczy:

Oba posty bardzo dobre i zarazem bardzo wyrównane. Oboje pamiętaliście o widowni, a nawet nie zapomnieliście wspomnieć o przeszłości i przyszłości waszych postaci czyli krótko mowiąc story. Wcześniejsi sędziowie przede wszystkim odnieśli się do gimmicku jako punktu przeważającego na czyjąś korzyść, dlatego ja przyznaje wam tu remis. Jeśli chodzi o pomysł to również wypadliście pod tym względem niezwykle fajnie, ale i też podobnie. W jednym poście mieliśmy ciekawe i pasujące do Miza chwilowe wyprowadzenie walki poza ring, a w drugim również pasujące do Miza sprytne zagranie z wykorzystaniem Maryse.

Jest jednak punkt w którym przeważył Remik, a mianowicie poziom językowy czyli po prostu napisanie tak, że przyjemniej się to czyta. Marceli gdy opisywałeś walkę (od momentu powrotu do ringu) mam wrażenie, że zbyt często piszesz Miz, Mizowi itd. przez co ten ciekawy przebieg akcji ringowej czyta się dość monotonnie. Przecież Miza, można nazwać na kilka sposobów, a już nie mowiąc o po prostu synonimach do słowa "rywal".  Nie jest to oczywiście rażący błąd ale tutaj myślę wpływa na przyjemność z czytania i ostatecznie minimalnie na werdykt.

Miz po wykonaniu swojej akcji rozpoznawczej szybko przeszedł do przypięcia. 1... 2... Roll Up! 1... 2... Nie! Cody mimo zainkasowanego ciosu zachował przytomność umysłu i w przebiegły sposób zdołał skontrować przeciwnika, ale jednocześnie niesamowicie go rozzłościć. Mike momentalnie podniósł się z maty i w brutalny sposób chwytając adwersarza za głowę również pomógł mu odzyskać pion. Tam wyprowadził kilka punchy, po których posadził swojego rywala na tyłku przy pomocy Snapmare, odbił się od lin i z ogromnym impetem wbił podeszwę swojego buta bezpośrednio w twarz ex-pięknisia. (Big Boot) Młodszy zawodnik padł całkowicie na deski, a mistrz Interkontynentalny jeszcze raz spróbował przejść do przypięcia. 1... 2... Kick Out! Jak na razie nie było sposobu, aby pokonać ulubieńca trybun, a sędzia ewidentnie nie chciał liczyć szybciej, toteż Miz nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek. Postanowił on chwycić oponenta za nadgarstek i jeszcze raz dźwignąć go z maty, lecz kiedy tylko dotknął ręki adwersarza, ten natychmiast podciął Mizanina i przechwytując jego rękę przeszedł do zapięcia Fujiwara Armbar! Audytorium natychmiast odżyło, zaczęli głośno skandować "Cody! Cody!", a posiadacz pasa wił się z bólu jak piskorz i rzucał na wszystkie strony. Maryse próbowała klepać w apron, aby pobudzić go do działania, lecz to nie dawało efektu przez dłuższą chwilę, aż w końcu uruchomił drugą, wolną rękę i po sprzedaniu kilku łokci w potylicę agresora, Gwieździe udało się poluzować uścisk i był w stanie powoli, bardzo powoli podczołgiwać się do lin, co jakiś czas ponownie uruchamiając uderzenia z łokcia. Takim oto sposobem Aktor dotarł do upragnionych lin, które zmusiły Cody'ego do przerwania akcji pod groźbą dyskwalifikacji. Technik jednak bardzo szybko zerwał się na równe nogi i tym razem to ob przeszedł do ofensywy, gdyż DDT zaskoczyło championa zanim jeszcze zdążył wstać. Publika szalała, a sam wrestler niesiony ich dopingiem wiedział, że to właśnie jego 5 minut. Poczuł się naprawdę dobrze, gdyż postanowił wskoczyć na narożnik i z niego wykonać Diving Moonsault na wciąż lezącym przeciwniku! Tym razem to on położył się na omdlałym rywalu i arbiter rozpoczął odliczanie 1... 2... Nie! Miz zdołał złapać się liny, do której co prawda ledwo dosięgnął, ale zrobił to dosłownie w ostatnim momencie! To chyba oznaczało jego koniec, skoro nawet nie miał siły oderwać barku, to na pewno nie będzie miał siły żeby przerwać kolejną akcję. Plan zdawał się idealny, Cody pomógł się podnieść mistrzowi, aby już za chwilę złapać jego głowę pod pachę i przygotować się do swojej akcji kończącej... lecz w tym momencie Mike jednocześnie uderzał go łokciami, jak i kolanem jednej nogi w głowę, przez co udało mu się uciec z potrzasku! American Nightmare lekko zamroczony cofnął się o krok, co skrupulatnie wykorzystał Miz! Momentalnie przeszedł za jego plecy, założył mu Nelsona i bez zbędnej zwłoki zdołał wykonać Skull-Crushing Finale niemalże na środku ringu! Tym razem liny nie będą przeszkodą! Aktor z aroganckim uśmieszkiem legł na swojego przeciwnika przechodząc do przypięcia, lecz w tym momencie nagle zgasło światło! Cała arena przez chwilę pogrążyła się w ciemnościach, a kiedy reflektory ponownie oświetliły ring mężczyzna w pasiastej koszulce bał się odliczać! Wielka Czerwona Maszyna, Kane stał bezpośrednio za plecami mistrza interkontynentalnego! Wściekły Miz zerwał się i odwrócił, aby zmieszać sędziego z błotem i przypomnieć, że już dawno powinien go odliczyć, kiedy nagle spostrzegł w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł. Ręka Ulubionego Demona Diabła błyskawicznie powędrowała na szyję championa, a Chokeslam stał się faktem! Arbiter co prawda nakazał bić w gong i ogłosił wygraną Mike'a poprzez dyskwalifikację, lecz to nie cofnie ciosu, jaki musiał zainkasować. Zadowolony z siebie Kane powoli opuścił "kwadratowy pierścień" i rzucając nienawistne spojrzenie w kierunku Maryse w końcu podszedł, wyrwał pas Interkontynentalny z jej rąk i jak gdyby nigdy nic opuścił arenę przy dźwiękach swojego theme songu. Zdezorientowana kobieta nie wiedziała co zrobić, ruszyła do męża, aby sprawdzić co z nim, a ten jeszcze nie wiedział, ile tak naprawdę stracił...