Po przerwie na reklamy, show WWE powróciło na ekrany wszystkich odbiorników przed walką trójki debiutantów, którzy zawalczą w tag team match'u. Naszym oczom ukazał się młody, ambitny i pewny siebie Johnny "Wrestling" Gargano, który z uśmiechem na ustach stał koło reportera. Młodzieniec skupiony wsłuchiwał się w pierwsze pytanie, które zostało mu zadane na największej scenie na świecie...

Reporter: Witaj. Witaj Johnn'ie "Wrestling" Gargano! Jak samopoczucie? Czujesz się dobrze przed swoją pierwszą walką w tej federacji? Jest to bez wątpienia bardzo ważna chwila w Twoim życiu!

Johny Gargano: Witam również, jak się czuję? Hmm, ciężko nazwać te uczucie, ale mogę powiedzieć, że jest dobrze. Jestem gotowy wejść dzisiaj do ringu i pokazać, że debiut nie koniecznie musi być taki straszny. Chyba wiesz o czym mówię?

Reporter: Tak, tak, tak - wiem co masz na myśli. Nie mniej jednak dzisiaj staniesz u boku szalonego Dean'a Ambrose'a, a stawisz czoła również debiutantom - Andrade Almas'owi i Lio Rush'owi, którzy wydają się być chyba pewni tego, że dzisiaj odniosą zwycięstwo.

Johnny Gargano: Nie chcę mówić, co w życiu jest pewne, bo sam doskonale wiesz co to jest - śmierć. Tylko ona jest pewna, reszta zawsze stoi pod wielkim znakiem zapytania. Znam ich z innych scen, ale mnie to nie przeraża. Wyjdę i zrobię wszystko, aby to był mój debiut marzeń. Andrade i Lio to pozerzy - nie boję się tak ich określić, bo tacy są. Ani jeden, ani drugi nie jest zbyt spostrzegawczy, żeby ujrzeć w sobie to, co widzimy my wszyscy - próżność. Nie interesuję mnie to, co oni twierdzą. Mogą głosić swoje hasła, że zniszczą Johnn'ego Gargano, ale wiesz co? Johnny Gargano nigdy się nie poddaje!

Kiedy reporter chciał zadać kolejne pytanie, nagle kamera odwróciła się w bok, ponieważ coś się wydarzyło. Nadchodził właśnie Lio Rush, który szeroko uśmiechał się i chyba chciał dorzucić swoje trzy grosze. Publiczność zareagowała buczeniem, ponieważ przerwał on wywiad Gargano, ale Johnny w głębi duszy chciał, żeby tak właśnie było - żeby Lio Rush pojawił się obok niego, żeby wejść w walkę na słowa.

Podrażniony Johnny spoglądał ze spokojem na swojego przyszłego rywala i nie wtrącając mu się w ani jedno słowo odczekał, aż Lio dokończy swój marny i nic nie wnoszący monolog. Gargano delikatnie uśmiechnął się, układając w swojej głowie treść, którą zaatakuje rywala z miejsca. Nie ma co się oszczędzać - z takie założenia wychodził Johnny, dlatego bez wahania powiedział to, co uważał w tamtym momencie za słuszne.

Johnny Gargano: Po pierwsze, to bardzo nie ładnie przerywać wywiad w połowie. Zepsułeś im zabawę, chęć zobaczenia tego, co skłoniło mnie, że dołączyłem do federacji. Chciałem im to wytłumaczyć, ale na szczęście nie będę musiał już tego robić... Znaczy, na moje szczęście, Twoje? Niekoniecznie... Wolę ukazać im to ręcznie, aniżeli słownie. W końcu czyny znaczą o wiele więcej niż słowa, nieprawda?

Gargano rzucił pytające spojrzenie na Lio, a gdy ten próbował się odezwać, Johnny natychmiast wszedł mu w zdanie, nie pozwalając na to, aby odpowiedział. Taki cel był Gargano - i to zrobił. Chciał jeszcze bardziej poirytować swojego przeciwnika przed samą walką, by delikatnie wyprowadzić go z równowagi, co mogłoby skutkować jego dekoncentracją.

Johnny Gargano: Człowiek sukcesu?! Tak, tak - mogę się tak nazwać. Nie od dziś wiadomo, że moje cele zawszę są bardzo ambitne. Zawszę celuję najwyżej, jak to jest tylko możliwe, dlatego dzisiaj jestem w tym, a nie innym miejscu. Ale wiesz dlaczego, prawda? Bo nie jestem pozerem, a człowiekiem sukcesu... w odróżnieniu od innych.

Gargano ponownie rzucił nieprzyjemne spojrzenie w kierunku Lio, który nie wytrzymał i chciał rzucić się z łapskami na Johnn'ego, który również nie był bierny. Wszystko można powiedzieć o Gargano, ale na pewno nie to, że jest tchórzem i boi się poza ringowych konfrontacji - on je uwielbia i z największą przyjemnością użyłby w tamtym momencie pięść, aczkolwiek zostali oni powstrzymani przez przechodzących obok zawodników, którzy nie pozwolili, aby doszło do rękoczynów. Gargano z uśmiechem pod nosem spoglądał na kipiącego ze złości Lio.