Komentatorzy ledwo zdołali przekrzyczeć wiwatującą publikę w St. Louis i wykorzystali swoją sytuację do krótkiego wprowadzenia wszystkich widzów w trwające konflikty. Gdy tylko skończyli przemawiać, a otwierający galę utwór ucichł, z głośników padło pięć słów, których znaczenia nikomu nie trzeba było tłumaczyć. Zapowiadały one pojawienie się ulubieńca fanów, więc euforia osiągnęła absolutnego maksimum, przez co niektóre jednostki przysłoniły uszy dłońmi, by choć trochę zniwelować decybele. Po kilku sekundach na rampie pojawił się Brytyjczyk, który powolnym krokiem parł przed siebie, obdarzając uśmiechem nie tylko tych zebranych na arenie, ale również zasiadających przed telewizorami fanów, a to za sprawą śledzącej go kamery.

ℜ𝔢𝔞𝔠𝔥 𝔬𝔲𝔱 𝔞𝔫𝔡 𝔱𝔬𝔲𝔠𝔥 𝔣𝔞𝔦𝔱𝔥!

Ring announcer: Making his way to the ring, from The Trinity Prish, weighing 200 pounds! He is "The Blessed in the World", Pastor William Eaver!


William zatrzymał się nagle i uniósł w górę dłoń, przymykając delikatnie oczy. Wsłuchał się w śpiew fanów i niesiony ich dopingiem ruszył w dalszą drogę, powolnym krokiem docierając w końcu do wnętrza kwadratowego pierścienia. Tam wszedł pomiędzy drugą, a trzecią liną i zameldował się w narożniku, wcześniej odbierając przygotowany dlań mikrofon.
- Pan z wami, bracia i siostry!- rzucił głośno w kierunku otaczających go ludzi i obserwował ich reakcję, szczerze się przy tym uśmiechając.- Wiedziałem, że St. Louis słynie z gościny, lecz nie spodziewałem się aż takiego przyjęcia. Z całego serca wam dziękuję!- dodał, wykonując przy tym drobny ukłon. Salwa braw była odpowiedzią na jego ciepłe słowa, przez co Eaver nie mógł kontynuować swojej przemowy. Stał tylko w narożniku i czekał na moment, w którym dźwięk na arenie ucichnie. Gdy w końcu się to stało, znów przyłożył mikrofon do ust.
- Możecie zastanawiać się nad celem mojej wizyty, lecz nie bójcie się, nie zamierzam niczego przed wami ukrywać. Jestem jak otwarta księga, z której w każdej chwili macie prawo czerpać wiedzę. Cóż, dla tych, którzy chcieliby zobaczyć mnie w akcji, niestety mam przykre wiadomości. Dzisiejszego wieczora nie będę występował w ringu, tym razem czeka mnie odpoczynek. Lecz nie lękajcie się, bo oto nadchodzi ta dobra część! Mimo, że nie obejrzycie mnie w akcji tutaj, w stanie Missouri, to już za tydzień, w stanie Kentucky, stanę przed wielką szansą. O czym mówię? Cóż, powiedzmy, że gdy następnym razem stanę przed wami tutaj, na tej arenie, w tym ringu, moje biodra opasać będzie mistrzowski pas. Tak, tak, bracia i siostry, tu i teraz oficjalnie mogę potwierdzić, że w trakcie Backlash zmierzę się z obecnym posiadaczem tytułu WWE, Kennym Omegą.

Wiwat na cześć Zbawiciela zagłuszył arenę, a sam zainteresowany zarumienił się delikatnie i szerokim uśmiechem obdarzył obiektyw kamery. "Blessed in the World" uniósł wysoko ramię, skupiając na sobie uwagę fanów, którzy w ciągu kilku sekund wyciszyli się i czekali na jego słowa.

- Jeżeli Bóg na to pozwoli, to uniosę mistrzowski pas wysoko w górę i pomyślę wtedy o każdym z was. Nie żartuję. Chcę być waszym mistrzem. Bez wiary, bez Boga, ale przede wszystkim bez was nie znalazłbym się w tym miejscu. To wam należy się podziękowanie za to, co mogę teraz osiągnąć. I obiecuję, że nie zawiodę, dam z siebie wszystko, zostawię w ringu ostatnią kroplę krwi, byleby zdobyć tytuł. Nie dla siebie, lecz dla was.

Pastor zrobił krótką przerwę i wskazał palcem gdzieś w dalsze rejony trybun. Kamera uchwyciła tam sekcję, która wymachiwała transparentem niepochlebnie wypowiadającym się o zawodniku.

- Cóż, bracia i siostry. Każdy ma wolną wolę, każdy ma prawo do własnych decyzji. Nic z tym nie mogę zrobić, poza próbą nawrócenia. Dlatego proszę was- zaufajcie Panu, nie odwracajcie się do niego plecami. On jest naszym Ojcem i dba o nas nawet wtedy, gdy czynimy zło. Uwierzcie w to.

AMEN.

Po tych słowach Bill Eaver oddał dzierżony mikrofon i powolnym krokiem ruszył w stronę zaplecza, po drodze przybijając piątki z fanami z pierwszych rzędów.