Wątek Zamknięty
Don't you see the writing on the wall ?
Your in way over your head
You're gonna drown in the things that you said.
Time has come and gone for words.
A thousand threats I've heard before.
But words are cheap, but lies are big to take.
Time has come and gone for words.
A thousand threats I've heard before.
And all your words are too big to take.
Ciszę na arenie rozbrzmiała muzyka, która wprawiła fanów w niespotykanie wielką owację. Wraz z początkiem słów na arenie pojawił się "Charyzmatyczny Enigma" Jeff Hardy! Fani nie mogli przestać wykrzykiwać jego imienia, bowiem jest bez wątpienia to ich ulubieniec. Wszyscy fani WWE nie posiadali się z radości widząc Jeffrey'a ponownie w ringu.
Po charakterystycznym dla siebie tańcu oraz pokazie fajerwerków ruszył w stronę ringu, aby przywitać się ze swoimi licznie zgromadzonymi fanami.
Będąc w pobliżu ringu spiker zaczął zapowiadać zbliżającego się do kwadratowego pierścienia Jeffrey'a:
- And his oponent.. from Charlotte, North Carolina, weighning 216 pounds... The Charismatic Enigma - Jeff Hardy!
Na koniec Hardy wskoczył do ringu, a konkretniej mówiąc to na narożnik, aby raz jeszcze pozdrowić wszystkich swoich fanów, po czym spokojnie zszedł na matę i zaczął ostatnią rozgrzewkę przed zbliżającym się starciem.
Ostatnio edytowany przez Alibaba (2015-09-15 10:28:24)
Offline
Cała aula wypełniona po brzegi gatunkiem który prędzej czy później zniknie, przetrwają tylko osobniki z mojej rasy- Nadludzie. Jakże chciałbym wspomóc naturę w jej selekcji lecz niestety stoi mi na drodze, na imię jej Jeffrey Hardy. Dzisiaj przekona się na własnej skórze czym kończy się starcie przeciwko stojącemu na szczycie łańcucha pokarmowego istocie którą bez wątpienia jestem. Wpatrując się w oczy nie widziałem w nich cienia strachu, tym lepiej, spanikowana ofiara zaczyna działać niekonwencjonalnie przez co staje się niebezpieczna, a to moja działka. Ja już wiem jak ta masakra się skończy, zniszczę go, zrównam i wdepczę w matę. Będzie szybko, brutalnie, będzie bolało- inna opcja nie wchodzi w rachubę. Lecz nagle gong rozbrzmiał, wszystkie dotychczasowe wywody odeszły w zapomnienie, liczy się jedynie dominacja, kontrola i udowodnienie swojej wartości. Nie interesuje nie ilu z rasy skazanej na wymarcie stoi za mną czy przeciwko mnie, tutaj stoję sam i doskonale wiem jak mam działać. Podróż na dno czas rozpocząć, uniosłem ręce łapiąc za głowę powolnie zbliżającego się chłopca do bicia, mgnienie oka wystarczyło mi aby wykonać Stunner, efekt był do przewidzenia, Jeff trzymał się za szczękę będąc skupionym na swoim bólu niż na moich poczynaniach. Los rozdał karty, moje okazały się asami, jego- samymi śmieciami. Każda sekunda starcia przybliżała to co nie nieuniknione- naturalną selekcję. Nadal trzymającej się za twarz ofierze wymierzyłem Knee Strike za którym poszedł Big Boot. Zamroczony człowiek leżał u moich stóp, tak powinno być, jednak muszę się pilnować aby stan rzeczy się nie odwrócił o sto osiemdziesiąt stopni. Słabi zginą w męczarniach, silni zaś będą pławić się w chwale, jedno jest pewne, wygram. "Ewolucja abo śmierć"- jedyne prawdziwe hasło.
03.05.2015 - 09.07.2020
Nie osiągnąłem nic
Offline
Po serii nieudanych dla mnie spotkań Generalny Manager mojego czerwonego domu postanowił dać mi jeszcze jedną szansę i postawić na szali tej walki miano pretendenta do pasa NXT. Wiadomo, nie jest to WWE, ale pas to przecież pas. Pozostaje jedynie skupić się na kilkanaście minut i pokonać Baron'a Corbin'a, bowiem Sheamus nawet nie raczył wyjść z szatni, no trudno. Dla mnie to jedynie plus. Gdy rozbrzmiał gong spojrzałem na twarz tego olbrzyma, która nie okazywała żadnych emocji. Muszę wyjść na wyżyny, aby go pokonać, ponieważ na pierwszy rzut oka wydaje się być nietykalny. Niemniej jednak nie będę wymiękał i wyjdę z tej walki z twarzą, a przede wszystkim z szansą zdobycia tytułu NXT. Logiczne, że nie mogę wejść z nim w zwarcie - skończyłoby się to dla mnie tragicznie. Wymierzyłem na początek Low Kick w lewą nogę Baron'a, jednak nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Muszę iść zatem po coś ostrzejszego. Odbiłem się do lin, po czym minąłem rękę rywala który próbował mnie zaatakować, odbiłem się po raz drugi, tym razem od przeciwległych lin i wjechałem Low Dropkick'iem znów w jego lewą nogę. Teraz to odczuł, bowiem przyklęknął na ową nogę, zatem muszę wykorzystać sytuację, przecież gigant na kolanach to już nie gigant. Wymierzyłem jeszcze trzy kopnięcia w tors oponenta, aby na koniec chwycić jego czaszkę i wykonać Snap DDT
. Początek walki raczej można zaliczyć do udanych, Corbin mnie nie trafił, a ja pokazałem co nieco. Pozostaje tylko iść dalej przez to starcie i stanąć już niedługo na szczycie. Baron, to dla Ciebie!Offline
Napiszę, krótko bo późno. Dalej leci Czarny Alibaba. Twój post Jeffem był spójniejszy i przede wszystkim poprawniejszy. Gimmick był opisany dobrze. U Harisa owszem gimmick był, ale często zdania źle uformowane, przez co topornie się czytało. Musisz popracować nad układaniem zdań i sposobem prezentacji wizji.
Offline
Samotny wilk może być dzisiaj jedynie zwykłym dachowcem, a może jamnikiem? Nigdy nie rozumiałem tych zwierząt, czy to koty, czy to psy.. to nieważne on chce żyć! Pobawiłem się trochę w rapującego Johna Cenę, ale jednak trzeba szybko wrócić na ziemię i kontynuować to jak na razie jednostronne starcie. Podszedłem do leżącego na macie Baron'a i wymierzyłem szybki Elbow Drop w jego kręgosłup. Akcja niby prosta, ale jednak pewien ból zadaje. Gdy tak Corbin sobie leżał na macie przyszedł mi do głowy plan, którego grzechem było by nie zrealizować. Odwróciłem rywala aby leżał na plecach i bez chwili zawahania wykonałem widowiskowy Standing Moonsault
. O tak, okrzyki fanów które się natychmiast zerwały są dla mnie paliwem, który daje mi moc do dalszej walki. Kolejne obrażenia wylądowały na ciele wilka, a to mnie przybliżyło do zwycięstwa w tej walce, chociaż to tego i tak jeszcze bardzo daleko.Offline
24h minęło toteż Corbin przejmuje inicjatywę
Offline
Cała ta walka układała się wyraźnie nie po mojej myśli, jednak honor nie pozwolił złożyć mi broni. Atak jaki otrzymałem zamroczył mi lekko w głowie, jednak zdołałem utrzymać się na nogach, i to była moja szansa. Zanim moja ofiara zdarzyła się odwrócić aby kontynuować nieudolne próby pokonania mnie moje ręce zaplotły się już na jego szyi. Sleep Holder stał się faktem na który ta marna istota nie mogła w żaden sposób odpowiedzieć. "Twoja rasa musi wyginąć", wyszeptałem mu do ucha po czym posadziłem na środku ringu.
03.05.2015 - 09.07.2020
Nie osiągnąłem nic
Offline
zapięte. Jako że to początek walki a Jeff nie zainkasował żadnej akcji, więc 5 szans.
Ostatnio edytowany przez Sedol (2015-09-18 18:04:26)
Achievements of Sedol:
● WWE Tag Team Title (with Arin) [season 1]
● NXT Championship (05.08.2013 - 25.08.2013) [season 1]
● United States Championship (30.09.2013 - 27.10.2013) [season 1]
● #1 Contender for WWE World Heavyweight Championship [season 2]
Offline
Sytuacja chwilowo wymknęła się spod kontroli. Baron zechciał coś pokazać w tym starciu, jednak nie był zbyt kreatywny i zapiął mi jedynie pospolite duszenie. Jego rozmiar rąk sprawiał, że tlenu brakowało mi z każdą sekundą coraz bardziej, ale nie takie przeszkody tatuś skakał. Gdy Corbin stał za mną i podduszał swoimi długimi rękoma zacząłem się szarpać, co pozwoliło delikatnie poluźnić uchwyt, a to z kolei otworzyło mi furtkę do wyprowadzenia kilku krótkich łokci w czaszkę Barona, co poskutkowało uwolnieniem mnie z tego jakże trudnego uścisku.
Offline
Nie wyszło do końca tak jak chciałem, jednak widać, że jestem na dobrej drodze. Uchwyt Barona się nieco poluzował, zatem jestem coraz bliższy obecnego celu, czyli oczywiście wyjściu z niekorzystnej dla mnie sytuacji. Wiedząc, że mój poprzedni sposób jest skuteczny, zacząłem się znów szarpać i dołożyłem jeszcze 2 łokcie w czaszkę rywala. Ponadto tym razem dołożyłem jeszcze krótkie "podskoki" aby przeciążyć po prostu Barona. Skutkowało to, a za ostatnim razem podniosłem wysoko nogi i gdy zacząłem opadać na matę zaciągnąłem za sobą rywala, co spowodowało jego przewrót w przód.
Offline
Zwycięstwo było blisko, zdawało by się że jest na wyciągnięcie ręki, jednak ofiara zdołała się uwolnić. Nie miałem zamiaru atakować, miałem czas, dużo czasu*. Spokojnym ruchem odgarnąłem włosy które już zdążyły opaść mi na czoło, zaś oczy utkwiłem na okazie wymierającego gatunku będącego moim celem. Widok jego uciekającego jak tchórz do narożnika, wywołał ironiczny uśmiech na mojej twarzy. Zwierzyna się bała, czułem to - jedynie słabeusze i nieudacznicy ustępują pola, to kolejny powód dla którego ta rasa musi wymrzeć. Byłem spokojny, pozwoliłem aby agresja we mnie wzbierała, nie spieszyłem się, wiedziałem że prawa ewolucji stoją po mojej stronie. Byłem gotowy, a sekundy nieubłaganie odliczały czas który pozostał dla mojej ofiary.
*celowe powtórzenie
edit: estetyka
Ostatnio edytowany przez Haris88 (2015-09-19 21:27:01)
03.05.2015 - 09.07.2020
Nie osiągnąłem nic
Offline
Wątek Zamknięty